O tym, czy można męczyć kota i dlaczego nie

Przed kilkoma laty w  ramach badań przesiewowych w szkole podstawowej miałam przyjemność rozmawiać z ponad setką sześcio- i siedmiolatków.

Pod wpływem impulsu i przypływu fantazji postanowiłam m.in. przyjrzeć się ich rozwojowi moralnemu.

Otóż pokazałam każdemu z dzieci ten (zapożyczony z książki „Powiedz komuś” Elżbiety Zubrzyckiej) rysunek i zadałam pytanie:

„Co myślisz o tym, co robi ten chłopiec”?

Wyniki potwierdziły, że dorośli wywiązują się ze swojej wychowawczej roli: 100 % dzieci, niektóre z wyraźnym oburzeniem, odpowiadały: „źle robi”, „jest niegrzeczny”.

Gdyby się na tym zatrzymać znalazłoby potwierdzenie to, co często rodzice mówią mi o swoich dzieciach w wieku żłobkowym i przedszkolnym: „on dobrze wie co można, a co nie”, „on specjalnie łamie zasady”.

Na szczęście postanowiłam podrążyć…

Niektóre dzieci rozumowały w znajomy mi sposób- te dzieci osiągnęły zdolność przyjęcia cudzej perspektywy:

Ja: a dlaczego źle?

Dziecko (przejęte): bo kotka to boli/ bo kotek tego nie lubi/ bo może mu urwać ogonek/ bo kotek też czuje

I wszystkie inne odpowiedzi wskazujące na to, że kot też człowiek 😉

Czyli złe jest sprawianie bólu żywej istocie.

 

Niektórzy jednak kombinowali inaczej:

Ja: a dlaczego źle?

Dziecko: bo kotek może ugryźć/ podrapać

 

Jeden chłopiec osiągnął mistrzostwo w tym zakresie:

Dziecko: źle, bo to jest niemiłe i niebezpieczne

Ja: dla kogo niebezpieczne?

Dziecko: dla chłopca, bo kotek może ugryźć

Ja (z nadzieją): a dla kogo niemiłe?

Dziecko (zdziwione): no też dla chłopca, bo kotek ma szorstki ogonek

Czyli dzieci identyfikują się z chłopcem, a złe jest to, co owemu chłopcu zagraża lub powoduje jego dyskomfort.

 

Bywało też bardziej dramatycznie:

Dziecko: on chce go wrzucić do pożaru

Ja (naprawdę nie wiem co mnie skłoniło do zadania tego pytania): a dlaczego to jest złe?

Dziecko: bo ktoś go może zobaczyć

Czyli złe jest dać się złapać 😉

Wnioski:

  • Kohlberg miał rację opisując stadia rozwoju moralności. Według jego teorii większość dzieci poniżej 9 r.ż. znajduje się na poziomie przedkonwencjonalnym, obejmującym dwa stadia:

stadium moralności heteronomicznej – charakteryzuje działania nakierowane na unikanie kary oraz podporządkowanie władzy autorytetów. W stadium tym dominuje egocentryczny punkt widzenia, w którym nie bierze się pod uwagę potrzeb innych osób oraz nie zdaje sobie sprawy z tego, że różnią się one od potrzeb własnych.

stadium konkretnego indywidualizmu – dominuje podejście instrumentalne, reguł przestrzega się tylko wtedy, gdy odpowiada to czyjejś potrzebie; działa się głównie dla zaspokojenia własnych interesów. W odróżnieniu od poprzedniego stadium rozumie się jednak, że inni mogą mieć odmienne potrzeby.

Co ciekawe, są dorośli, którzy pozostają w tej fazie, o czym, nota bene, wiedział skądś Sienkiewicz:

„Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy (…) to jest zły uczynek (…). Dobry uczynek to jak Kali komuś zabrać krowy”

A dzieci tak na serio 😉

  • Generalnie przeceniamy poziom rozumienia norm społecznych u dzieci. Dzieci się uczą, powtarzają to, co mówią im dorośli. Potrafią wyrecytować to, czego dorośli od nich oczekują. Wiedzą już sporo na temat tego co wolno, a czego nie. Jednak gdy przyjrzeć się temu wnikliwie okazuje się, że dziecięce rozumienie norm jest zupełnie inne niż dorosłe. Błędem jest zatem przykładanie tej samej miary do dzieci i dorosłych, gdy łamią owe normy, bo logika która za tym stoi jest diametralnie różna.

Rodzicu, kręć się sam

Od jakiegoś czasu, przyjmując jako psycholog dziecięcy,  spotykam się z nowym zjawiskiem. Podczas konsultacji rodzice wyjmują telefon i pokazują mi filmik, na którym  uwiecznili „problemowe” zachowanie dziecka, najczęściej spektakularny atak złości.

Zawsze, zanim obejrzę filmik (jeśli w ogóle się to stanie) pytam rodzica, co było jego intencją, gdy kręcił film oraz po co mi go pokazuje. Odpowiedzi najczęściej dotyczą chęci jak najwierniejszego (tu 1:1) ukazania tego, co dzieje się z dzieckiem.

Nie znoszę oglądać takich filmów. Przykro mi patrzeć na męczące się dziecko i obojętnego rodzica.

„Wystarczająco dobry rodzic” w sytuacji, w której jego dziecko przeżywa trudne, przekraczające jego możliwości poradzenia sobie stany, dąży do kontenerowania jego emocji, ukojenia, ogarnięcia, uspokojenia. Na opisanych filmach to się nie dzieje. Rodzic wyciąga komórkę i kręci atak dziecka, niczego nie tłumacząc, nie pozostając z dzieckiem w kontakcie. Zawsze mnie dziwi, że rodzice w ten sposób naruszają granice. Jakby sami byli zawsze tacy, jak pokazują się światu: mili, opanowani, rzeczowi. Jest to jakiś szczególny rodzaj gwałtu, gdy rodzic, korzystając ze swojej przewagi płynącej z bycia dorosłym, utrwala „brzydką stronę” dziecka, by ją udostępnić innym. Gdy odcina się emocjonalnie od przeżyć dziecka, by realizować swoje dorosłe cele np. diagnozę u psychologa.

Niedawno byłam na konferencji, na której prelegentka- lekarz psychiatra przedstawiła podział wybuchów złości na proste i powikłane. Posłużyła się przy tym filmem z komórki, nakręconym przez matkę pacjentki (podejrzewam, że na prośbę samej lekarki). Matka modelowo „powikłała” atak swoimi komentarzami, powodując wzrost złości u córki. Pociesza mnie to, że w tym przypadku z nakręconego filmu płynęły konstruktywne wnioski, mama nauczyła się lepiej reagować.

Nie zawsze jednak tak jest. Na youtube znalazłam filmik, gdzie matka nagrywa „napad złości małej”-swojej córki (choć dla mnie trudno to nazwać „napadem”). Wspomniana mała robi wiele, by zakomunikować mamie swój sprzeciw: „w ogóle nie chce mi się robić uśmiechu, chce mi się robić miny do aparatu”.  Matka pozostaje na to głucha, umieszcza filmik w internecie, by inni mogli….Hmm, naprawdę nie wiem po co. Trzeba by ją zapytać.

Mam poczucie, że wyjęcie telefonu w  trudnej dla dziecka chwili jest zawsze diagnostyczne. Diagnostyczne dla relacji rodzic-dziecko. Tego, na ile rodzic szanuje swoje dziecko i daje mu prawo do intymności w cierpieniu.

Dlatego, Rodzice, następnym razem, zanim sięgniecie po telefon, pomyślcie o tym, jaki filmik Wasze dziecko by mi pokazało, gdyby tylko dać mu prawo i okazję.