Rozwodowa Wunderwaffe

„Orężem jest, jak często w takich przypadkach, dziecko. Młot, maczuga, Wunderwaffe polemistów. Dobro dziecka- najważniejsze. W imię dobra dziecka można się domagać odwołania Parady Równości, wprowadzenia szczepień lub zakazania szczepień, ustawy takiej czy siakiej, a co dopiero zamalowania graffiti: dzieci i ryby głosu nie  mają, a panie Grażyny tego świata chętnie ujmują się za nimi (za dziećmi, bo za rybami- niekoniecznie) i raczej nie konsultując się z nimi, ślą listy do redakcji”

Z panią Grażyną można się zapoznać w felietonie „Hyc, hyc, hyc”, zamieszczonym w książce „Młodszy księgowy”- polecam. Jacek Dehnel jak zwykle trafia w sedno. „Dobro dziecka” porusza czułą strunę u nas wszystkich-wszak nawet jeśli nie mamy dzieci,  to sami nimi byliśmy.

Ciekawe jest jednak to, że kontekstem, w którym najczęściej słyszę o dobru dziecka jest kontekst rozwodowy, w którym ewidentnie dziecku dzieje się krzywda. „Dobro dziecka” ma uzasadnić rozwód i organizację opieki po rozwodzie. „Dobro dziecka” ma zamknąć usta drugiemu rodzicowi. „Dobro dziecka” ma skłonić psychologa do napisania pomyślnej dla rodzica opinii, czy przyjęcia dziecka na terapię.

Mam kłopot z „dobrem dziecka” z kilku powodów.

Zwykle „dobro dziecka” sprowadza się do rozwiązań pomyślnych dla osoby, która „dobrem dziecka” szafuje. Nie myślę o  tym jako o celowym zabiegu, manipulacji. Myślę, że dorośli głęboko wierzą, że to co zaplanowali służy dziecku. Tak dalece identyfikują się z ukochaną pociechą, że  psychicznie się z nią zlewają. Czasem już nie wiadomo gdzie się kończy dziecko, a zaczyna rodzic. Do kogo należą przekonania, uczucia, lęki, które hulają po systemie rodzinnym.

Oddanie dziecku co dziecięce, a wzięcie tego, co własne, wymaga niezwykłych możliwości tolerowania sprzeczności. Bo jak partner, który zachował się jak łajdak, może być kochającym ojcem? Jak dziecko może kochać mamę, a jednocześnie z radością jechać na weekend do taty?

To, co przybliża do dobra dziecka,  to samoświadomość rodzica. Jego własna ciężka praca w  rozpoznawaniu tego, co myśli i czuje (i które kawałki przekazuje dziecku). Uważne obserwowanie dziecka i wspieranie go, zgodnie z tym co jest, a  nie tym co powinno być lub rodzic chciałby, żeby było.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *