Ostatnio odbyłam z pewnym uroczym siedmiolatkiem na korytarzu szkolnym dialog następującej treści:
A: a dlaczego Pani dziś się tak elegancko ubrała?
Ja (żartobliwym tonem): pomyślałam sobie, że może dziś spotkam A., to się ładnie ubiorę
A(wzruszony): ooo, gdyby teraz był obiad, to dałbym pani mandarynkę!
Ale ponieważ nie była pora obiadowa, z mandarynki nici. Przynajmniej tej namacalnej, bo po rozmowie czułam się jakbym właśnie pożarła jedną, wyjątkowo soczysta i słodką. Po raz kolejny przekonałam, że mózg nie rozróżnia rzeczywistego doświadczenia od wyobrażenia.