Rodzicu, kręć się sam

Od jakiegoś czasu, przyjmując jako psycholog dziecięcy,  spotykam się z nowym zjawiskiem. Podczas konsultacji rodzice wyjmują telefon i pokazują mi filmik, na którym  uwiecznili „problemowe” zachowanie dziecka, najczęściej spektakularny atak złości.

Zawsze, zanim obejrzę filmik (jeśli w ogóle się to stanie) pytam rodzica, co było jego intencją, gdy kręcił film oraz po co mi go pokazuje. Odpowiedzi najczęściej dotyczą chęci jak najwierniejszego (tu 1:1) ukazania tego, co dzieje się z dzieckiem.

Nie znoszę oglądać takich filmów. Przykro mi patrzeć na męczące się dziecko i obojętnego rodzica.

„Wystarczająco dobry rodzic” w sytuacji, w której jego dziecko przeżywa trudne, przekraczające jego możliwości poradzenia sobie stany, dąży do kontenerowania jego emocji, ukojenia, ogarnięcia, uspokojenia. Na opisanych filmach to się nie dzieje. Rodzic wyciąga komórkę i kręci atak dziecka, niczego nie tłumacząc, nie pozostając z dzieckiem w kontakcie. Zawsze mnie dziwi, że rodzice w ten sposób naruszają granice. Jakby sami byli zawsze tacy, jak pokazują się światu: mili, opanowani, rzeczowi. Jest to jakiś szczególny rodzaj gwałtu, gdy rodzic, korzystając ze swojej przewagi płynącej z bycia dorosłym, utrwala „brzydką stronę” dziecka, by ją udostępnić innym. Gdy odcina się emocjonalnie od przeżyć dziecka, by realizować swoje dorosłe cele np. diagnozę u psychologa.

Niedawno byłam na konferencji, na której prelegentka- lekarz psychiatra przedstawiła podział wybuchów złości na proste i powikłane. Posłużyła się przy tym filmem z komórki, nakręconym przez matkę pacjentki (podejrzewam, że na prośbę samej lekarki). Matka modelowo „powikłała” atak swoimi komentarzami, powodując wzrost złości u córki. Pociesza mnie to, że w tym przypadku z nakręconego filmu płynęły konstruktywne wnioski, mama nauczyła się lepiej reagować.

Nie zawsze jednak tak jest. Na youtube znalazłam filmik, gdzie matka nagrywa „napad złości małej”-swojej córki (choć dla mnie trudno to nazwać „napadem”). Wspomniana mała robi wiele, by zakomunikować mamie swój sprzeciw: „w ogóle nie chce mi się robić uśmiechu, chce mi się robić miny do aparatu”.  Matka pozostaje na to głucha, umieszcza filmik w internecie, by inni mogli….Hmm, naprawdę nie wiem po co. Trzeba by ją zapytać.

Mam poczucie, że wyjęcie telefonu w  trudnej dla dziecka chwili jest zawsze diagnostyczne. Diagnostyczne dla relacji rodzic-dziecko. Tego, na ile rodzic szanuje swoje dziecko i daje mu prawo do intymności w cierpieniu.

Dlatego, Rodzice, następnym razem, zanim sięgniecie po telefon, pomyślcie o tym, jaki filmik Wasze dziecko by mi pokazało, gdyby tylko dać mu prawo i okazję.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *