Chęć jest dla chętnych

Są takie momenty, że człowiek wielkości hobbita potrafi zbić rodzica z pantałyku. 

Ja doświadczam tego uczucia, kiedy moja córka słodkim głosem pyta: „Mamusiu, pobawisz się ze mną…CHĘTNIE?”. I ja wtedy nie wiem co mam odpowiedzieć. Ogólnie lubię się bawić ze swoim dzieckiem. Lubię się też bawić z cudzymi dziećmi. Są jednak takie momenty, że wolałabym zrobić coś innego. W imię dobrej relacji z moją córką jestem w stanie odroczyć realizację własnej potrzeby, ale żeby aż chętnie..?

Nachodzą mnie wtedy myśli na temat robienia czegoś, a robienia czegoś z entuzjazmem. Rozróżnienia między aktem, a ustosunkowaniem emocjonalnym. Czy własne uczucia możemy kontrolować, przewidywać, brać za nie odpowiedzialność, być z nich rozliczanym? W przeciwieństwie do czynów.

Pobawić się mogę, czuję, że „robienie” leży w strefie mojego wpływu. Gorzej z „chętnie”. „Chętnie” się czuje lub nie. Oczywiście można w pewnym stopniu wpływać na własne uczucia. Gdy się szeroko uśmiecham i zgadzam, czuję, że „chętnie” się pojawia, sama zaczynam w nie wierzyć. A czasem się nie pojawia, ale mam nadzieję, że moją córkę zadowoli uśmiech i wypowiedziane zdecydowanie „pobawię”. Jestem zdania, że samo uczestniczenie w zabawie inicjowanej przez dziecko wypełnia definicję wystarczająco dobrego macierzyństwa.

O tym samym mówiła w Wysokich Obcasach sprzed kilku tygodni psycholożka Małgorzata Rymaszewska w artykule o rodzinnym podziale obowiązków domowych: „Łatwiej spełnia się prośby osób, które kochamy lub chociaż lubimy. Ale czy dziecko musi być zachwycone koniecznością złożenia prania? Tego bym nie oczekiwała”.

Najgłupsza uwaga jaką kiedyś przeczytałam w dzienniczku mojego małoletniego klienta gabinetu psychologicznego brzmiała „Nie lubi ustawiać się w pary”. Nauczycielka oceniła procesy emocjonalno- motywacyjne ucznia, które z definicji nie podlegają ocenie. Dobra nauczycielka zastanowiłaby się dlaczego dziecko unika sytuacji dobierania się w pary (Zostaje często bez pary, bo jest odrzucane przez dzieci? Ma dwóch najlepszych kolegów i nie chce wybierać pomiędzy nimi? Jest nadwrażliwe sensorycznie i nie lubi być dotykane?). Ewentualnie może ocenić fakt postępowania wbrew normom współżycia społecznego, nieumiejętności wyregulowania własnej niechęci do dobrania się w pary (Opluł kolegę z którym miał stanąć? Ignoruje polecenie nauczycielki? Uciekł?).

Przeczytałam kiedyś, że ogromny odsetek pracowników już w niedzielę z niechęcią myśli o rozpoczęciu kolejnego tygodnia pracy. Czy ktoś może sobie wyobrazić, że szef dokonując okresowej oceny pracownika punktuje, że ten nie lubi stawiać się w pracy w poniedziałkowy poranek? Bzdura. Może mu najwyżej zarzucić że się spóźnia albo jest nieprzygotowany, ale nie że nie pała entuzjazmem.

W tym kontekście jeszcze słowo o tekście przysięgi małżeńskiej w kościele katolickim. Zawsze się zastanawiałam jak można uroczyście zobowiązać się do kochania drugiego człowieka za klika dekad. Czy miłość jest decyzją? Wierność, uczciwość, trwanie przy kimś-zabrzmi to mało romantycznie-należą do behawioru, ale miłość to uczucie. Na uczucia mamy taki wpływ jak na pogodę: możemy wziąć parasol, obserwować zasnuwające się niebo, ale nie jesteśmy zdolni zatrzymać deszczu. Dlatego psychologicznie więcej sensu ma dla mnie treść przysięgi podczas ślubu cywilnego: „przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *