Depcz swoje młode, czyli o narodzinach więzi

Punktem wyjścia niech będzie fragment z „O ciele i duszy” Borisa Cyrulnika:

„Na otoczkę sensoryczną młodego szczura składają się bodźce biologiczne, których nie postrzega on w sposób przypadkowy. Od urodzenia wyłapuje przede wszystkim zapach i mechaniczny nacisk na plecy i brzuch. (…)Przez pierwsze dziewięć dni młody szczur, żyjący w świecie zapachów, uczy się odróżniać woń matki, która jest jak węchowy podpis, charakterystyczny tylko dla niej. Ten kanał sensoryczny wdrukowuje się w jego pamięć i dzięki temu jest istotnym elementem bezpiecznej bazy, która- zewnętrzna wobec niego- będzie wpływać na jego zachowania, sprawi, że staną się śmiałe i odkrywcze. Jeśli w ramach eksperymentu odizolujemy tego szczura, brak otoczki sensorycznej zatrzyma jego rozwój. Zdrowy szczur zachoruje, ponieważ struktura jego środowiska zostanie zniszczona. Nie będzie nawet w stanie trawić mleka odciągniętego matce i podanego mu pipetą.

„Psychoterapia” polega w takim przypadku na klepaniu szczura po grzbiecie i lekkim szczypaniu go w ogon- bardzo szybko zaczyna znów badać otoczenie i trawić mleko! Bodźce płynące z poklepywania i szczypania są dla niego biologicznie znaczące- w naturalnym otoczeniu odbierałby je, kiedy matka, wracając do gniazda, deptałaby po nim lub lekko chwytała zębami za ogon, by go przesunąć”.

Niejeden Homo Sapiens o rozdętym ego poczułby się urażony twierdzeniem, że ma coś wspólnego ze szczurem. Jednak każdy kto widział z bliska ludzkiego noworodka wie, że ma on wiele z kociaka, cielaka czy szczurzego oseska.

Według Teorii Czwartego Trymestru poród człowieka w 40. tygodniu ciąży to wielki falstart, wynikający z naszych przerośniętych głów, mieszczących przerośnięte mózgi. Gdyby dziecko siedziało w macicy jeszcze dłużej, to nie przecisnęłoby się przez miednicę matki. Stąd też Matka Natura wyznaczyła koniec ciąży na moment, gdy to przejście jest jeszcze możliwe, lecz zrobiła to kosztem przygotowania ludzkich dzieci do egzystencji na zewnątrz ciała mamy. Inne zwierzęta są znacznie lepiej przygotowane i szybciej osiągają samodzielność. Amerykański (lecz jakże polsko brzmiący ;)) pediatra Karp wymyślił, że w pierwszym trymestrze życia ludzkie niemowlaki potrzebują warunków zblizonych do tych  w macicy: 5 S (swaddle – spowijanie, side or stomach position – ułożenie na boku lub na brzuszku, shush – szumienie, swing – kołysanie i suck – ssanie).

Nie jest tajemnicą, że dzieci są drogie- nie tylko sercu, ale też kieszeni. Dobra wiadomość jest taka, że 5 S mamy w zasięgu ręki, w prezencie od natury. Aby skutecznie „podeptać” ludzkie oseski, czyli mówiąc językiem Cyrulnika dostarczyć im biologicznie znaczących bodźców tworzących bezpieczną bazę, musimy tylko trochę zmienić swoje zwyczaje pracowników biurowych w kraju o umiarkowanym klimacie: rozruszać zastałe za biurkiem biodra do kołysania, oswoić widok karmiącej piersi w przestrzeni publicznej, zrzucić trochę ciuchów i zamienić Channel na własne feromony. Ciasno zawinąć w kocyk. Nie wieszczyć ze zgrozą, że dziecko przyzwyczai się do noszenia na rękach. Darować sobie przestronne łóżeczka z baldachimem, wymyślne karuzele śpiewające po angielsku i inne „stymulujące rozwój” gadżety.

No dobra, technika też przychodzi w sukurs: zdrowie Misiów Szumisiów i białych szumów na youtube 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *